piątek, 22 lipca 2016

You look like a shaman, do you do 'shrooms?


Dokładnie coś takiego usłyszałam, przywdziawszy poniższy strój i spacerując po Plantach. Potem nastąpiła ogólnie ciekawa rozmowa o substancjach odurzających, ze szczególnym uwzględnieniem grzybów, a także byłam namawiana do spożycia kwiatów stokrotki. Takie przyjemne rzeczy potrafią spotkać człowieka w centrum Krakowa :'D Inne osoby mieszkające tutaj zapewne kojarzą gościa, który od kilku lat (pięciu?) w okolicach przejścia przy Galerii Krakowskiej promuje swoją twórczość literacką. Także ten, takie rzeczy to tylko przy nim.
W ogóle miałam szlachetny zamiar publikować regularnie co tydzień, jednakże - a) fotograf mi się wykruszył (chwilowo, ale we wrześniu nadejdą zdjęcia na tle minimalistycznej białej ściany, albowiem studia), b) jestem leniwą bułą, c) do tego wszystkiego fatalny internet. Punkty a oraz b można by rozwiązać wrzucając skończone, stare rysunki, ale te mnie nie satysfakcjonują i nie uważam ich za godne pokazania. No, może nie wszystkie, ale żeby dogrzebać się do tych coś wartych trzeba obejrzeć duże ilości tych nijakich lub zwyczajnie złych... Meh.

The title is exactly what I've heard when I was walking around the city centre in this outfit. After that I had an interesting conversation about drugs, especially hallucinogenic mushrooms, and I was also persuaded to eat a daisy. Yep, such things happen in Cracow's city center, no big deal :'D People living here may know a guy who has been walking near Galeria Krakowska and promoting his books for some time now (like, five years?). So yeah, all those things happened because I met him.
Anyway, I meant to post on a weekly basis, but - a) I don't have anyone to photograph me at the moment (and brace yourselves for September, because you will only see minimalistic white wall as background, because I'm going back to Glasgow), b) I'm a lazybones, c) and if that's not enough, my Internet connection is truthly terrible. Point a and b could be easily resolved by posting my old, finished drawings, but... I don't find them satysfying or worthy enough to be shown. Okay, not all of them, but to find the good ones I will have to browse in the sea of mediocre or bad ones... Meh.


Zdjęć jest mało, ponieważ w trakcie ich robienia wiało wyjątkowo mocno, dlatego też na większości miałam albo durne miny (przez nieudane próby zdmuchnięcia włosów), albo wyglądałam jak kuzyn Coś z Addamsów (zaprzestanie prób poprawiania włosów). Takie właśnie rzeczy się dzieją, gdy pokuszę się na wyjście z rozpuszczonymi włosami. A miałam zamiar zaprezentować, jakie mam ładne mięciutkie i naturalne loczki... Niestety, zanim znalazłyśmy miejsce, w którym można by poczynić sesję, wiatr uczesał mnie po swojemu. Zresztą, i tak moja czupryna nie prezentowała się najlepiej - w tym tygodniu wybieram się na farbowanie, bo nie dość, że odrost, to jeszcze na długościach zaczął się pojawiać jakby blond (?!). Efekty nieudanego rozjaśniania i absolutnie okropnej próby zafarbowania na róż (gdy mówisz fryzjerce "pastelowy", a ona robi neon na twojej głowie...) będą mnie chyba jeszcze dobre kilka miesięcy prześladować D:

There's only a few photos, because during the shoot wind was really strong, so I made ridiculous expressions (when trying to get my hair out of my face) or looked like cousin It from Addams Family (when I give up trying to tame my hair). Well, things like this happens when I let my hair be free. And I was so eager to show how nice, soft and naturally curly they are... Unfortunately, before I found a place for photos wind has styled my hair in its own fashion. And my mane is not in its best condition either - I'm going to dye it this week, because roots started showing and my strands are turning blonde (?!). Effects of failed attempt at bleaching and absolutely horrible result of trying to get pink colour (when you say that you want something pastel, and the hairdresser does neon fuchsia instead...) will probably haunt me for few more months D:


Postanowiłam nieco zaszaleć i nie dość, że wzorki, to jeszcze materiały o różnej teksturze. Takie szaleństwo. W sumie to fajna rzecz, bo urozmaica w innym wypadku bardzo zunifikowany czarny ubiór. I mimo tego, że każda rzecz jest z innej parafii, to mam wrażenie że czernie są w jednakowym odcieniu. Albo bliskim na tyle, by dawało to poczucie satysfakcji. Tak, jestem człowiekiem, którego denerwuje, gdy u góry ubioru ma spraną czerń, na dole brązowawą, a na to wszystko jeszcze narzuconą czarną czerń. Ale gorszy od tego jest tylko podstępny kolor, który przy czerni wygląda na granat i odwrotnie, przy granacie jest czernią. I z czym to nosić, jak żyć.
Miejsce na zdjęcia, wybrane trochę na chybcika - ot, najmniej wiało i prawie nie było ludzi - Muzeum Geologiczne w Krakowie, budynek przy Senackiej. Jak na muzeum jest dosyć przytłaczający - zanim Sąd Karny przeniósł się na Rondo Mogilskie to siedzibę miał właśnie tutaj, no i swego czasu również więzienie... Chociaż akurat ta część aż do XIX wieku należała do klasztoru, więc monumentalność wzięła się raczej stąd.
To jest ten moment, kiedy zabrakło mi tematów do opisania. Jeśli mam jakichś czytelników, to pewnie odetchnęli oni z ulgą. Ale spokojnie, to chwilowe, możecie liczyć na to że zacznę się w przyszłości znowu rozpisywać >D
I niestety muszę stwierdzić, że nastąpi dłuższa przerwa w pisaniu, co zapewne nikogo nie obchodzi,  z powodu szaleństwa związanego z ŚDM wybywam z domu; nie jestem z tego powodu szczególnie szczęśliwa - za podróżowaniem nie przepadam, a już szczególnie nie na południowy zachód Europy, za ciepło tam. Ale lepsze to niż utknąć na obrzeżach miasta...

I decided to get a bit adventurous and mix textures with patterns (wow, such bravery). It's kind of nice, makes a plain all-black outfit not so boring. And even though each article of clothing comes from a totally different company I get an impression that, in terms of shades of black, they match. Maaaaybe they vary slightly one from the other, but not so much that I will cringe. Actually, when all black things I'm wearing are more less the same, I feel weirdly satisfied. Yep, I'm that person who gets annoyed when top of their outfit is in faded black, bottom in a brownish-black, and there's addition of truthly black black. But even worse is that weird colour that looks like navy when you compare it with black material, and goes the other way round with something navy. And now, how to wear it, how to live one's life?!
I choose place for a photoshoot at random - it was shelted from the wind (a little) and there were not so many people around. It's the Museum of Geology. A building is a bit too intimidating and stark for a museum, huh? Well, the court resided here before moving around '80, and it also served as a prison, so... But it was initially a part of a monastery, so that can explain why it was made to look that way.
Aaaand this is the moment when I have no idea what to write. If I have any followers, they may feel relieved (no more text, yaaay!). But worry not, I may come back to writing awfully lot in the future >D
And well, I have to say that there is going to be a longer break in updates, and it probably won't concern anyone, because of all that World's Youth Days madness which starts next week in Cracow - I'm leaving and I'm not entirely happy about it, as I don't really like to travel, and especially not into the South West of Europe (but I have to). It's too hot. But, that's still better than being stuck in the suburbs for a entire week...

Griffin necklace - Etnika|| Triple Quartz necklace - Sadir Jewellery || Bracelet - Antique shop || Rings - Six, Primark || Kimono - Medicine || Top - TK Maxx || Skirt - Topshop || Shoes - ??? || Bag - Medicine

środa, 13 lipca 2016

Witch's apprentice day off


 Jak już wiadomo, jestem skrajnym introwertykiem. Najlepsze imprezy to te na których gośćmi są książka (wymiennie z laptopem), trunki wszelakie minus kawa, a także ja. Znaczy, to nie tak że namiętnie nienawidzę ludzi - są po prostu bardzo męczący. Trudno mi zawierać nowe znajomości, bo potrzebuję mnóstwa czasu sam na sam żeby poczuć się z kimś komfortowo i serio wiedzieć, czy go lubię czy nie. Moja wizja piekła (sio, Dante, rób miejsce!) to konieczność prowadzenia small talku w nieskończoność i duże ilości ludzi na raz, którzy w dodatku są głośni i nie szanują twojej przestrzeni osobistej.
No i jeszcze nie cierpię, gdy ludzie się na mnie gapią. Trochę kiepsko, bo mam gapiogenny sposób ubierania się. Ale jednocześnie ubiór przyciągający spojrzenia czasami też odpycha ludzi, co w sumie jest bardzo spoko, chociażby w autobusie. Ale babci która na mój widok robiła znak krzyża to nigdy nie zapomnę >D
W każdym razie, do gapienia się już nieco przywykłam. Ciągle zauważam, że ktoś wbija we mnie wzrok, ale takie spojrzenie spływa po mnie jak po kaczce, bo niby co może mi ono zrobić? Z drugiej strony, nie potrafię publicznie robić rzeczy wymagających spontaniczności, no i pozować do zdjęć.
Mam wrażenie, że wszyscy się na mnie patrzą, gdy tylko zaczynam przybierać pozy. I nagle mi się zdaje, że jakoś tak więcej ludzi przechodzi obok. I wszyscy się gapią. I po cichu osądzają. A ja się robię tak straszliwie zakłopotana. W sumie to strasznie egocentryczne, narcystyczne niemal, tak sądzić że każdy jeden przypadkowy człowiek się na ciebie gapi gdy zaczynasz coś robić. Pewnie to wrażenie też mi w końcu przejdzie, ale jeśli chodzi o zrobienie zdjęć do tego posta - był to epicki quest w poszukiwaniu mało uczęszczanego miejsca w centrum atrakcyjnego dla turystów miasta w środku sezonu, gdy w dodatku żar lał się z nieba. Także ten, owacja dla mojego dzielnego statywu fotografa, Kaś, podziwiam cię za znoszenie mnie.

As you know, I'm an extreme introvert. The best parties are the ones where only guests are book (or my laptop), any beverages not including coffee, and me. I mean, it's not like I passionately hate people - they're just exhausting. I have some difficulties making friends, because I need hella lots of time spent one-to-one to feel comfortable around someone and tell if I like them or not. My vision of Hell (step aside, Dante!) consist of necessity of small talk which last forever and crowd, which is very noisy and doesn't respect your personal space.
And I also hate when people are staring at me. Bad for me, as I have kind of a stare-generating way of dressing. But at the same time, outfit that brings you unwanted attention also intimidate people, and I'm grateful for that sometimes, especially on a bus, when nobody wants to take a seat near you. But I will never forget an elder lady who did a sign of the cross when she saw me >D
Anyway, I feel like I got accustomed to staring. I still notice that someone is looking intensively in my direction, but I don't care at all, it can't do any harm to me. On the other hand, I cannot get spontaneous in public, and posing for photos was a big challenge.
I feel like every single passerby is focusing their glance on me. And silently judging. And I get so unbeliveably embarassed. It's very irrational and egocentric to think that I get attention from random people just for doing slightly unusual things. Maybe I will get rid of this impression, but making photos for today's post was an epic quest of finding an deserted place in the centre of a city which is highly attractive for tourists and oh, we are in the middle of the summer. And it was so hot that I was dying. And so, a standing ovation for my brave tripod  photographer, Kaś, you deserve a medal for putting up with me.

Nie dość, że pierwszy raz poszłam ze zdjęciami (jakimikolwiek) w miasto, to jeszcze ubrałam rzeczy, które zawsze mnie odrzucały jako niepasujące do mojej sylwetki. Długo byłam przekonana, że mam cokolwiek szerokie ramiona (wrażenie potęgujące się po wakacjach spędzonych w stajni :v ) i takich opadających bluzek nosić nie mogę; nie wiem, czy jakimś cudem mi się proporcje wyrównały, czy po prostu przestało mnie to obchodzić, ale tego typu koszulka nie sprawia już, że czuję się jak szafa gdańska. Co prawda pozostał problem wystających ramiączek stanika, ponieważ te bez nie dają nawet iluzji komfortu. Uratowałam się narzutką, chwała producentowi, cienką, bo i tak już powoli topniałam w pełnym słońcu.
No i jeszcze spodnie z wysokim stanem, którego tutaj co prawda nie widać, ale uwierzcie - jest tam z tyłu, prowizorycznie zwężony wsuwką. Bo jakby nie wystarczyło, że takie spodnie są problematyczne przy obwodzie bioder wynoszącym prawie sto centymetrów - przykro mi, ale kości sobie nie przypiłuję - to jeszcze producenci zdają się nie rozumieć, że bywają jednostki ludzie o cokolwiek długim kręgosłupie i pewnej dysproporcji między plecami a pośladkami, co skutkuje tworzącym się z tyłu dzióbkiem. Ale, jak długo nie pogubiłam wszystkich wsuwek, tak długo jest dobrze. No i szorty w końcu wylądują u krawcowej. W końcu.

Not only did I step out of my comfort zone by deciding to make photos in the city, but I was also wearing things which I usually avoided because they (as I thought) didn't fit my body shape at all. For a long time I was convinced that my shoulders are rather broad, especially after spending my holidays at the stable, and such off-the-shoulder tops are not meant for me; I don't know if my shoulders shrinked, other parts of my body balanced the proportions or I just don't give a damn about that, but I finally stoped feeling like a square when I put such top on. There's still problem with bra straps showing, because strapless bras are a lie and doesn't work. I helped myself to cover straps with a mantle, which is, fortunately, made from really thin material, so I didn't melt in the sun (but oh boy, it was close). I'm also wearing high-waisted shorts, you probably can't see it there, but trust me - there it was, tightend with a bobby pin. Like if it wasn't enough that high-waisted trousers are in general problematic and often unflattering when your hips are almost one hundred centimeters round - I'm sorry, I won't cut off my hip bones or anything - clothing producers seems not to understand that a human being with a long spine and huge disproportion between their rear and lower/middle back actually exist. But, as long as I have even one bobby pin left, everything is all right. And I will someday take those shorts to a seamstress. Someday.


Wyglądam w tym ubiorze jak kandydatka na wiedźmę, która naoglądała się stanowczo za dużo AHS: Coven i postanowiła nosić się jak bohaterki. Może nie zostanę zlinczowana za przyznanie się, że ja osobiście żadnego sezonu AHS nie widziałam i raczej nieprędko obejrzę - jestem osobą, która była serio wystraszona po obejrzeniu Twin Peaks, więc no. Co nie zmienia faktu, że tak rok lub dwa lata temu tumblra zalała mi fala gifów i screenshotów z Coven, które możliwe, że reblogowałam jako aesthetic goals; zaraz po zalaniu internetów taki nieco wiedźmowaty styl (mroczne boho, można powiedzieć) zalał sieciówki, co w sumie bardzo mnie ucieszyło - pojawiło się więcej ładnych czarnych ubrań oraz znośnie wyglądającej biżuterii i nawet już teraz, gdy boom (chyba) nieco zelżał, można znaleźć coś sympatycznego.
W każdym razie, młoda wiedźma mająca wychodne stanowczo zbyt mocno podkreśla, że jest wiedźmą >D Takie właśnie koszule z odsłoniętymi ramionami, szerokimi rękawami i charakterystycznie marszczonym stanikiem kojarzyły mi się ze stereotypowym obrazem wróżbitki, do tego jeszcze bogato przyozdobione pierścionkami palce - bogato jak na mnie, byłoby ich nawet więcej, ale niestety moje paluszki mają w zwyczaju zmieniać swój rozmiar dosyć niespodziewanie; czarny kapelusz z szerokim rondem może być takim uwspółcześnionym wiedźmim kapeluszem, zresztą o wiele bardziej przewiewnym i na pewno lżejszym - nie widać tego z powodu koloru, ale jest pleciony. Przy tym kolorze i innym materiale to chyba by mi się mózg zagotował.
Biżuteria i plecak mogą wywoływać bardziej astrologiczno-alchemiczne skojarzenia, ale przecież układy planet czy fazy księżyca są równie ważne przy rzucaniu klątw, warzeniu eliksirów i zwoływaniu sabatów - przy pełni Księżyca łatwiej nie wpaść na drzewo czy inny komin >D

Honestly, in this outfit I was feeling like a witch-wannabe who binge-watched AHS: Coven and is trying to re-create style of the main characters. Maybe nobody will judge me, but I personally haven't watched any season of AHS yet, and I probably won't for a long time - after all, I'm a type of person who is seriously scared after watching Twin Peaks, so.
Anyway, about two years ago or so Tumblr was flooded by gifs and screemshots from Coven; I have probably reblogged them because, you know, aesthetics. After flooding my dashboard this witchy (or as I like to describe it, dark boho chic) style took over the clothing chain-stores, what actually made me happy - more nice-looking black clothes and some jewelery that suits my taste; and even now, when people are not so crazy about this style anymore, you can find something interesting.
Anyway, a young witch on her day off is trying too hard to show that she IS a witch >D Such off-the-shoulder blouses with flared sleeves and ruffled bodice always remain me of a stereotypical fortune-teller, plus fingers richly decorated with rings - at least it's rich for me. I would like to wear some more, but my fingers mysteriously change their size from day to day. Black hat with wide brim is like an upgrade from pointy witch hat, way more practical and made from a light material - it's hard to see because of colour, but it's more like a straw hat. I'm glad for such material being used, because in something else my brain would boil.
Jewellery and backpack may have more connotations with astrology or alchemy, but arrangement of planets or moon phases are equally important when it comes to making potions or going for a sabbath - with full moon on the sky it's easier not to collide with a tree or a chimney >D


Za tło posłużyła klatka schodowa Wydziału Dziennikarstwa Uniwersytetu Papieskiego, zadziwiająco ładna i dogodnie opustoszała. Żałuję w sumie, że nie zrobiłam zdjęć zdobieniom sufitu, które wyglądały dosyć ciekawie - niby standardowy kwiatowy motyw ze stiuku, ale ktokolwiek postanowił odmalować ściany, wybrał dla tych kwiatków białą farbę, która ładnie kontrastuje z jasnoszarym, o lekko błękitnym odcieniu kolorem ścian. Ogólnie miejsce godne polecenia, jak chce się gdzieś schować przed skwarem, a nie ma się ochoty na dzielenie przestrzeni z tłumami ani hajsów na kawiarnię. Mnie nikt nie przegonił ani nie niepokoił, acz i tak byłam cały czas miałam paranoję, że zaraz ktoś się pojawi, nakrzyczy na mnie i każe ekspresowo się wynosić. Zdjęcia są, więc nic takiego nie nastąpiło, ale nie wiem czy kiedykolwiek się tej mojej małej paranoi pozbędę.
Ach, w sumie jedna ważna rzecz - nie, nie obcięłam dredów. Są bezpieczne, upięte na głowie w koronę, bo gdy jest tak gorąco nie lubię żeby smyrały mi kark i się do niego kleiły. Poza tym, to bardzo przydatny fryzurowy trick do oszukiwania ludzi i udawania, że tak naprawdę jestem kompletnie standardową osobą.

The background is a staircase of Journalism Department of University of Pope Jean Paul II, suprisingly nice and conveniently deserted. Now I regret that I didn't took the photos of the celling decor, which was looking interesting - a standard floral motive made from plaster (? probably), but whoever was choosing the paint for the walls, made an excellent decision - leaving the decor white with walls in pale, steel-blue colour creates an unique effect. In fact, this staircase is a great place when you are looking for a shelter from the heat when you don't want to share your space with a crowd or don't have enough money to buy anything in a cafe and sit there. No one chased me there or disturb during photoshoot, but all the time I was anxious that someone will show up, shout at me and tell me to leave immediately. But photos were made, so nothing happened, but I'm not sure if I will ever get rid of my stupid little anxiety.
Ah, one more thing - I didn't cut my dreads, worry not! They're safe, pinned into a crown, because when the weather is hot I get a bit annoyed by them tickling my neck and sticking to it. Beside that, it's a very useful hairstyle trick to make people believe that I'm just a totally regular person.


Hat - Anna Field || Sunglasses - ??? || Moon necklace -  Sadir Jewellery, gift from a friend <3 || Sun necklace - ???, a gift || Rings - I am, Primark ||  Mantle - Topshop || Top - Thrift shop || Shorts - Medicine || Backpack - H&M || Shoes - ???

wtorek, 5 lipca 2016

Modern day Valkyrie


Na początku myślałam nad tym ubiorem bardziej jako czymś w post-apokaliptycznych klimatach. Trochę z powodu przetartych, stylizowanych na motocyklowe spodni, trochę przez metalowe elementy przy uprzęży przyszytej do koszulki - mój mózg ogólnie stworzył dziwaczne połączenie uprząż = post-apo, może to z powodu ilości elementów, które jednocześnie są niby skomplikowane i dopracowane, a z drugiej dają surowe, może trochę drapieżne wrażenie, no i hej, taka uprząż zawsze się może do czegoś przydać, choćby targania szpeju przez świat po zagładzie - trochę też z powodu materiału, do którego mam w sumie stosunek mieszany - z jednej strony nie cierpię takich pręgowanych rzeczy, kojarzą mi się cokolwiek niechlujnie, z drugiej zaś, taki materiał to wszystko przetrwa, może nie licząc wybuchu nuklearnego, no ale. Post-apo kojarzy mi się też w nieco rozmyty sposób z industrializmem, który rozumiem bardziej jako formę estetyki - gołe ściany, rdza wszędzie, gigantyczne okna fabryk, zębatki i strupieszałe maszyny, takie miłe rzeczy - oraz technologią, a raczej rozpaczliwą próbą ratowania takowej, złomiarskimi rajdami przez pustkowia w poszukiwaniu tego, co zostawiła niegdyś nieźle rozwinięta cywilizacja i usiłowaniem zrozumienia tego, albo chociaż zmuszenia maszyn i innych cudów do ponownego działania.

At first I was thinking about this outfit as something giving post-apocaliptic vibes. Maybe because partially faded, stylized to look like a biker trousers, maybe because of metal parts of the harness sewed to the top - my mind just made weird connection that harness = postapocaliptic-inspired look, maybe because of plenty elements, which look kinda complicated and rugged at the same time, maybe a little "don't approach me I'm dangerous" impression, and hey, such harness may be useful for carring stuff around deserted world. It may be also because of the material - I actually don't know if I love its structure or hate it - which is slightly stripped and I usually dislike such structure in clothes, it looks a little bit shabby for me. On the other hand - such material can survive almost everything! Okay, maybe not an nuclear explosion, but still. Post-apocaliptic atmosphere, at least for me, connects with industrial aesthetics - stark naked walls, rust everywhere, huge factory windows, old racks, dead, non-functioning, creepy machines, other things like that - and with technology, or rather with a despetately trying to rescue and ressurect it, with scavenger hunts in the wasteland in search for things left by once great civilization and with trying to understand those things, or make them work at least.



Pomysł jednakże nieco wyewoluował >D  Zaczęło się od zaiste tragedii, dusik nie chciał się wpasować pomiędzy szelki uprzęży, zastąpił go więc mniej skomplikowany, ale wciąż w miarę pasujący kolorystycznie (bo w końcu aż tak bardzo stare złoto i złotawo połyskujący brąz się nie gryzą) runiczny naszyjnik, z wygrawerowanym Dagaz, runą Odyna. I zostałam współczesną walkirią. Bo walkirie, gdyby przyszło im żyć w dzisiejszych czasach, na pewno ubierałyby się jak członkinie gangu motocyklowego. Lepsze to i na pewno wygodniejsze niż zbroja z profilowanym, stalowym stanikiem. Auć.

But my idea evolved a little >D Everything started with a real tragedy, choker which I planned to wear didn't fit between harness, so it was replaced by less complicated, but still fitting into the colour scheme (antique gold and brass with a bit of gold shimmer aren't so different after all, right?) rune necklace, with engraved Dagaz, Odin's rune. And so I become a modern day valkyrie. Because valkyries, if they were living nowadays, would for sure dress like members of a girls-only biker gang. That's for sure more comfortable than an armour with bra/boobplate made of steel. Eww.




Stwierdzenie, że chciałam dzisiaj przez to ubranie przybrać kostium współczesnej walkirii trochę w sumie mija się z prawdą, bo elementów nordyckich tutaj jak na lekarstwo, poszłam bardziej w uniwersalnie pogańską symbolikę. Ale jakiś tytuł trzeba było postowi nadać, może i walkiria jako symbol wojowniczej kobiety jest niemożliwie oklepany, ale lepiej to niż pisać że tym oto ubiorem nakładam maskę kobiety-bóstwa-wojowniczki inspirowanej mitami skandynawskimi i właściwie to jeszcze bardziej poplątaną niż wyjęte z kieszeni słuchawki mitologią iryjską. No jak to brzmi.
W sumie nawiązanie, dosyć oczywiste i chamskie, do mitologii iryjskiej uczyniłam bezwiednie i nie zauważałam go dopóki nie poszłam robić zdjęć, wtedy mnie uderzyło :'D Pomijając moje od-biedy-możliwe-do-uznania-za-rude włosy (albowiem wszyscy wiemy, Irlandczycy są rudzi. Więc ich bogowie są rudzi. Herosi są rudzi. Tyle rudości), mamy w tych włosach spinki. Które powinny imitować jelenie poroże. Mamy też jelonka, co prawda nieżywego, na plecach bluzy. A jak jelenie, to i bogini Flidais, której rydwan ciągną te właśnie sympatyczne przeżuwacze. Co prawda można by bardziej pójść w szczegóły i od rogów dojść do Rogatego Boga, konkretnie Cernunnosa - bo temu z głowy wyrasta coś bardzo podobnego do rogów jelenich. Ale jakoś mi lepiej z porównywaniem się do żeńskiej bogini łowów. Zwłaszcza, że taki rydwan zaprzężony w jelenie jest lepszy od rogów na głowie. Totalnie brałabym rydwan z jeleniami.

Saying that by wearing such outfit today I wanted to wear an illusion of being a modern valkyrie is actually a lie, because there's so little nordic elements, I have turned into pagan symbolics in general. But a post needs a title, maybe a valkyrie as symbol of woman-warrior is cliche, but it's still better than writing that by this outfit I become a woman-warrior-goddess inspired by Skandinavian myths and (mostly) by Irish mythology, which is more twisted than the earphones when you take them out of your pocket. How silly does it sound?
Well, a reference, also simple and obvious, to Irish mythology I made slightly unconscious of it - I noticed it when I have gone outside to took photos, then it stroked me :'D 
To say nothing about my maaaaybe-they're-ginger-if-you-believe-hard-enough hair (because we all know that Irish people are ginger. So, their old gods must be all gingers. Their heroes must be ginger. So much ginger), I have something holding my hairstyle. Hairclips, which should resemble deer's stag (as they do, very poorly). I also have a deer, unfortunately not alive, on the back of my hoodie. And from deer there is simple connection to Flidais, whose chariot is drawn by deer. Of course, one always could go more into details and focus on horns, and from here come to Cernunnos, the Horned God - because he is depicted with something similar to a stag. But I like to compare myself to a goddess of hunting. Because hello, having a chariot drawn by deer is much more cool than having a stag growing from your head. I would totally ride in a chariot.




Pewną inspiracją była też sceneria, w której przyszło mi robić zdjęcia, mianowicie - uroczy przydomowy kurhanik, który w sumie kurhanem nie jest, przykrywa jedynie uschnięty pień wyciętego tulipanowca. Tak, zdaję sobie sprawę z tego, że kurhany są wybitnie celtyckie, ale istnieje tu pewna korelacja - śmierć mianowicie. Walkirie można uznać w pewien sposób za wysłanniczki śmierci, co prawda bardzo specyficzne, bo zabierające tylko poległych na polu bitwy - a to w sumie prowadzi do skojarzeń z iryjskimi Badb, Machą i Morrigan (Anand/Nemain - które równie dobrze mogą być jej siostrami, jak i po prostu innymi imionami), które są powiązane z wojną i bitwami ogólnie; najbliżej do walkirii jest Morrigan, która ponoć odpowiada za losy poszczególnych wojowników jak i całej bitwy. Ogólnie ciekawym jest, że jeśli chodzi o Europę, to właściwie Grecja jak i Rzym stanowią wyjątek, jeśli chodzi o bóstwa śmierci (przy czym nie chodzi tutaj o władające zaświatami, tylko te pełniące rolę przewodników z jednego świata w drugi) - o ile się orientuję, jedynie w tych dwóch kulturach są to mężczyźni. W ogóle, europejski krąg kulturowy, przynajmniej jak dla mnie, ciekawie podchodzi do bogiń-wojowniczek.

Scenery where I happened to took photos what also kind of inspiration. So, I have an adorable small kurhan in my home garden. Not a real one of course, its purpose is to mask remains of a dead tree. Yes, I know that kurhans are definitely Celtic thing, but there is something what connects my inspirations - death. Valkyries can be defined as messengers of death, very specific ones, taking souls of brave warriors who died in a battlefield - and that can lead to connection with Irish Badb, Macha and Morrigan (known also as Anand or Nemain, but those can be also names of her sisters) - their dominions are battles and sudden death in general; the closed one to valkyries function is Morrigan, as she is believed to be in charge of warriors' fate and general turn out of the battle. Actually, it's kind of interesting how gods of death (and by those I don't mean ones ruling in the underworld, but the ones who are a kind of guides for the soul) - as far as my knowledge is concerned - in Europe, only in Greek and Roman beliefs they are depicted as men. In general, in European culture a specific approach towards warrior (or in any way unfeminine) goddesses can be observed.



To kompletnie luźne przemyślenie, które w sumie może być błędne - nie jestem specem od mitologii, jedynie skromnym amatorem. W wierzeniach północnoeuropejskich raczej to nie występuje (choćby z tego powodu, że wojnie i mądrości patronują zazwyczaj bóstwa męskie), ale w takiej mitologii greckiej chociażby bóstwa kobiece zajmujące się rzeczami niekobiecymi są kobiecości, pojmowanej kulturowo, pozbawiane. Są to boginie-dziewice (Atena i Artemida, jedyne, o ile się orientuję), nie mające żadnych obiektów romantycznego zainteresowania, ponadto - nie wiem jak Artemida, ale Atena, o ile się orientuję, zawsze jest przedstawiana kompletnie ubrana, ba, nie spotkałam się z żadnym jej posągiem w stylu mokrych szat (które w sumie są bardziej sensualne niż rzeźbiarskie akty), do tego jeszcze nadaje się jej wyjątkowo androgyniczne rysy twarzy, gdy porównamy to z innymi rzeźbami kobiecymi. Kor (rzeźby okresu archaicznego, oprócz kor czyli dziewcząt/kobiet, mamy kurosów - młodych mężczyzn) nie liczę, kory są creepy. W każdym razie z powodu tych przedstawień oraz takiego a nie innego traktowania w mitach odnoszę wrażenie, że jeśli bogini patronuje dziedzinie w danej kulturze uznawanej za raczej męską, to i sama nabiera jeśli nie cech męskich, to raczej androgynicznych, przy jednoczesnym odmówieniu jej aspektów typowo kobiecych - Grecy w sumie za dobrego zdania o kobietach nie mieli, więc może uznawali te rzeczy za nieistotne czy też rozpraszające od spraw naprawdę istotnych... Ogólnie na podstawie wierzeń można czasami uzyskać ciekawy obraz życia społecznego, i odwrotnie, sprawdzić jak życie i zwyczaje tłumaczyły wierzenia. Ale to tylko takie chaotyczne myśli, biedna wersja strumienia świadomości.
Jeśli jest ktoś, kto się zna lepiej i zechce mnie poprawić - zapraszam, chętnie nauczę się czegoś nowego. Albo gdyby trafił tu jakiś człowiek mogący polecić dobrą lekturę o religiach i życiu społecznym w dawnych religiach (nie tylko europejskich) to będę niezmiernie wdzięczna. Jeśli ktoś przetrwał moją pisaninę to jestem pod wrażeniem :'D Ale kolejne teksty będą (możliwe że) krótsze.
Jak tak się w sumie zastanawiam, to motyw post-apo też jednak da się tu wcisnąć, czemu nie - jeśliby wziąć Zmierzch Bogów, bo w końcu nie ma on konkretnej daty... Albo wcisnąć taką walkirię w uniwersum Amerykańskich Bogów. 

That's just a thought, it actually may be incorrect - I'm not an expert in subject of mythologies, only a humble amateur. In old Northern European religions such thing doesn't occur (maybe because gods of war and wisdom are usually male), but in Greek mythology, for example, female deities taking care of unfeminine things are deprivated of femininit, as understand in terms of sociology and culture. Those are virgin-goddesses (Athena and Artemis, the only ones in Greek pantheon not having romantic interest and /or children). What is more - I'm not sure about Artemis here, but when it comes to artistic depiction of Athena, she is always presented fully clothed, and I never have seen any sculpture of her made in very sensual style of wet robes. And she often have rather androgynous face features in comparison to other (rare) sculptures of women. I don't count koras (sculptures of archaic period, koras are young girls/women, and there is also another type, kuros - young man), they are creepy. Anyway, because of that way of portraing them, and how they're treated in the myths, I get an impression that if goddess is a patron of a trait/activity culturaly appriopriate for men, she gets more manly traits in her look and behaviour, and the strictly feminine ones are erased - well, ancient Greeks didn't have best opinion about women in general, so they could take those traits as unimportant or unworthy, colliding with the manly ones. In general, from myths and beliefs you can get to conclusion about social norms and life, and the other way round, get to known how life and customs formed and justified religion. But those are just my chaotics thoughts on the subject, like a very poorly executed stream of consciousness.
If any of more less random visitors of my blog can recommend me a book or article about religion and customs in pre-christian civilizations (not only European ones) I would be grateful. And if anyone have not scrolled through and read the entire text, I applaud you :'D But next entries will be (hopefully) shorter.
And I thought a little about OOTD featured in this post and well... I can actually fit the post-apocalyptic theme in there. Just imagine, Dawn of The Gods - it's time is not certain, after all... Or if you throw a valkyrie into American Gods.


Hairpins - Ebay || Sunglasses - ??? || Rune necklace - "CUD" esoteric shop || Rings - I am || Harness top - LoveYa || Deer hoodie - dodo.dead || Biker jeans - Trussardi || Boots - Vagabond

sobota, 2 lipca 2016

The end of the beginning



Tak, hm, właśnie. Jakoś trzeba zacząć. Postanowiłam założyć bloga. Modowego. W sumie chodziło to mi po głowie od pewnego czasu, bo ponoć ubieram się ciekawie. Ja tam nie wiem. Gdzie mi tam choćby do Ra (proszę klikać i oglądać i czytać!), która jest moim absolutnym modowym guru. Ale przechodząc do sedna...
Będą się pojawiać tutaj moje stylizacje (jak ja się dziwnie czuję z tym słowem); mojego stylu nie da się w sumie jakoś konkretnie zdefiniować, nie dlatego, że jestem taka oryginalna, tylko po prostu szalenie chaotyczna. Usiłuję się inspirować strega fashion/dark mori, nu-goth i innymi takimi alternatywnymi rzeczami. W większości przypadków wszystko będzie czarne, ale zdarzą się wyjątki. Zbyt słaby ze mnie człowiek, by wyrzucić tę kolorową 1/6 szafy, shame on me, ale może blog pomoże mi się zreformować i zorganizować. Ach, oprócz ciuszków mogą się pojawić jakieś koślawe rysunki takie jak oświecony kotek w nagłówku, o ile będę miała czas rysować. Oraz jakieś teksty towarzyszące fatalnym, bo nie mam przyjaciół ani przyjaciół fotografów, zdjęciom, okruszki życia czy inne głupstwa. Zależy, czy w ogóle wytrwam w prowadzeniu tego czegoś. ¯\_(ツ)_/¯ 
Może by tak coś więcej o mnie poza metryczką w bocznym pasku... Jestem paskudnym intelektualnym snobem i powinnam się tego wstydzić i robię to, jak mi się przypomni. Snobuję się na muzykę której na pewno nie znasz (i zamierzam ją tutaj wrzucać ponieważ mogę), znajomość historii sztuki, ważnych pisarzy (Nabokov, Mann i inne trupy, prawda, kto by czytał żywych) oraz posiadanie wyrywkowej i kompletnie niepotrzebnej wiedzy na wiele tematów. Mogłabym być ozdobą każdej imprezy i konwersować z każdym, gdyby nie mój skrajny introwertyzm. Życie.
O, i teksty będą dwujęzyczne. Przynajmniej na początku tak spróbuję. Bo a nuż trafi się ktoś z zagranicy (człowiek, nie spambot) i w ogóle studiowanie na GSA zobowiązuje. 
Jeśli ten pomysł nie wyda mi się chybiony, to wkrótce coś się pojawi.

Okay, so text in English may vary from the original one - I'm not doing literal translation, sometimes it's easier to express something in a different way. And I'm sorry for any mistakes, even though I'm studying in English, I still misspell words or make minor grammar mistakes.

So, um. I should start somehow. I decided to write a blog. A fashion blog. This idea was in my mind for some time now, because some people say that I'm dressing in interesting, original way. I don't know, really. When you compare me to Ra (go read her blog), who is my style guru, then... Well. But, back to the topic - I'm going to post my OOTDs here (I'm feeling kinda strange with that phrase); it's hard to define my style by any label, not because I'm sooooo unique, just really chaotic with my look. My inspirations are strega fashion/dark mori, nu-goth and other alternative styles (what a broad term!). My outfits are and will be mostly black, but there may be some exceptions. I'm too weak to get rid of that 1/6 part of my closet that contains any colours, shame on me. But maybe running a blog will help me with, I don't know, evolve and organize (to wear only black, obviously). Ah, beside OOTDs, I may post some misshapen and generally not so great drawings, like the enlighted kitty in the header. If I will find time to draw for pleasure, of course. And terrible, because I have no friends nor do I know any photographers photos are highly likely to be accompanied by texts about my life or other, more interesting topics. If I won't abandon this project soon.  ¯\_(ツ)_/¯
Maybe something more about me, to extend what is written in "About" section... So, important thing to know - I'm an intellectual snob. Yeah, I know, I should be ashamed (and I am, when I remember to be). But, really. I listen to music you probably never heard of (and I'm going to post it here, because I can), read really important authors (Nabokov, Mann and other dead guys, because writers who are alive are soooo mainstream), and have approximate knowledge about many useless things. I would be great to talk to at a posh party. Unfortunately, I'm a true introvert (maybe with social anxiety). Oh well.
I'm going to write my posts in two languages, as it may happen that someone not from Poland may visit and would like to read that or something (actually, I doubt) and, well, studying at GSA and living abroad kinda commits you to do so???
So, if I won't suddenly find idea of a blog ridiculous you may expect something there soon.