środa, 11 października 2017

You shouldn't let poets lie to you


Jeśli chodzi o propozycje dla kobiecej sylwetki w modzie, to zasadniczo lubię trzy - Thierry'ego Muglera, New Look Diora oraz modę edwardiańską. Wszystkie trzy mają punkt wspólny, mianowicie podkreślanie talii; wiem że strasznie jestem z tym nudna oraz zaprzeczam swojej miłości do luźnych form wyrażonej w poprzednim poście, no ale co pan zrobisz, no nic nie zrobisz.
Wracając do mody edwardiańskiej - uwielbiam obfitość, jaka występowała u góry ubioru w tamtych czasach. Falbany, żaboty, moje ukochane bishop sleeves... Przez chwilę zastanawiałam się, czy może ta bluzka nie jest autentycznie z tej epoki (ma bardzo dziwne obszycie, definitywnie nie maszynowe, i brak metki), ale nie ma się co oszukować, to pewnie jakieś historyzujące cudo z lat 80. Chociaż materiał jest specyficzny - mimo prania sprawia wrażenie jakby nakrochmalonego, trochę jak niektóre rodzaje jedwabiu (chociaż tutaj też obstawiałabym wiskozę, bo niemożliwym jest żeby dostać takie cudo za tak mały pieniądz).

Wracając do kwestii podkreślania talii, skojarzyło mi się to z rozmową, którą przeprowadziłam kilka lat temu. Zarzucono mi, że nie mogę być feministką i jednocześnie nosić gorsety. Bo gorset to kwintesencja społeczno-kulturowego zniewolenia kobiety przez mężczyznę i kształtowania jej, kobiety (ciała, zainteresowań, roli) wbrew jej woli. Ergo, noszenie gorsetu = wzmacnianie patriarchatu. Nie po to kobiety walczyły o pozbycie się tego elementu garderoby (swoją drogą, bardzo pomogła w tym II wojna światowa, z reglamentacją materiałów, deficytem metalu i koniecznością przejęcia przez kobiety męskich zajęć) żebym ja teraz dobrowolnie sznurowała gorset na wydechu.
W sumie to samo można powiedzieć o stanikach; przynajmniej w wypadku osób o piersiach małych/średnich - takim stanik w sumie potrzebny jak rybie rower, bo biust trzyma się sam (a nawet jeśli nie, to co komu przeszkadza ta obwisłość, poza samą osobą której coś wisi?). Noszenie stanika jest czystą społeczną presją odnośnie idealnego kształtu piersi i (kompletnie dla mnie niezrozumiałego) uznania zarysu kobiecego sutka za coś wysoce niestosownego. A jakoś nikt (bezpośrednio) nie podchodzi i nie krzyczy na kobiety noszące staniki że wzmacniają patriarchat.
Znaczy, nie przeczę że gorset miał za zadanie, poza modelowaniem niemożliwej sylwetki, utrudnienie kobiecie wykonywania pewnych czynności, swobodnego poruszania się, więc uczynienie jej bardziej bezbronną i zależną od mężczyzny. Jednak w obecnych czasach noszenie gorsetów jest wyborem, nie koniecznością. Chociaż znów, w kwestii wybór/konieczność odnośnie wyglądu zewnętrznego kobiety spotkałam się z opinią, że wszystko jest koniecznością, nawet jeśli mówi się, że robi się to dla siebie (tę akurat opinię znalazłam na, a jakże, tumblrze. Wiem, tumblr to rakowisko i nie należy go brać poważnie); bo dlaczego dziewczynki zaczynają się malować? Ponieważ społeczeństwo mówi, że kobiety się malują. Dziewczynka chce być kobietą. Nawet, jeśli uważa, że wybiera malowanie się z własnej woli, to i tak wchodzi w przypisaną jej przez patriarchat rolę bycia śliczną i ciągłego poprawiania swojej urody.
Osobiście bardzo nie lubię, gdy ktoś uważa że wie lepiej dlaczego coś robię. Przepraszam bardzo, spędzam tyle czasu na ruminacjach i czytaniu artykułów z dziedziny psychologii że wiem aż za dobrze dlaczego robię pewne rzeczy >D Żeby nie było - nie podważam zasadności powyższych argumentów. Bardziej boli mnie to, jak były mi one zaprezentowane. Z niepodważalną pewnością siebie, jak prawdy objawione. A ja mam tę dziwną cechę, że przywiązuję bardzo dużą wagę do tego, jak się swoją opinię ubiera w słowa. Ton jest ważniejszy nawet od ogólnego sensu wypowiedzi. Jest to dla mnie do tego stopnia istotne, że niektóre sposoby wyrażania się potrafią wywołać u mnie automatyczną niechęć ocierającą się niemal o agresję.
Wracając jednak do tematu - noszę gorsety (waist clinchers, szerokie paski, cokolwiek) bo lubię. Zdaję sobie sprawę z ładunku kulturowego jaki ten niewinny element ubioru dźwiga. Ale pociąga mnie jedynie estetyka; jestem bardzo daleka od romantycyzowania przeszłości i zachwycania się nią w inny sposób niż zachwytem badacza.

When it comes to takes on female silhouettes that were presented in fashion throught history, I have three favourites - original, one and only Thierry Mugler, Dior's New Look and fashion of  the Edwardian era. All of them accentuate the waist quite strongly and I love that; may it be contradictive to my love of all things oversized and baggy, which I've declared in previous entry, but oh well.
Back to the Edwardian fashion - I just love how play with proportion was taken even further with opulent tops. Tiers of frills, ruffles and lace, embroidery, bishop sleeves (and complicated sleeves in general)... For a moment I was actually wondering if this blouse is not from that exact period, due to extremely delicate (but kinda stiff, like some sort of silk) material, weird hems, definitely not a sewing-machine ones, and the lack of a tag or any marks of it. Well, I may keep dreaming, because it is more likely to be an '80 take on historic clothing; it's surprising how much of that kind of stuff exist.
Talking about putting all the focus on the waist reminded me of a conversation I had few years ago. I was told that I cannot call myself, or be a feminist, if I enjoy wearing corsets. Because that's a tool of patriarchal oppression - shaping womens' bodies (and tastes, and roles she could take) to fit the taste of men, making it for women hard to move around, therefore delegating them to less serious, "feminine" tasks. Therefore, continued my interlocutor, wearing a corset is giving yourself up to patriarchy. That's not what my female ancestors fought for (1st and 2nd WW helped them a lot with abolishing corsets and allowing women to wear practical clothes, mostly due to lack of materials, metals and also need for women to take "male" jobs).
Well, you may say same thing about bras; at least when it comes to people with small to medium breast size (for that I can speak from my own experience) - breasts hold themselves in place to some extend (and even if not, if it's fine by you, then ok). A pressure to wear a bra is driven by this desire to mould breasts into two perfect, perky hemispheres and by social taboo of showing off a nipple (as long as you are female, that is. And I don't understand even a bit of that). And yet no one, or at least I have not encounter such a person, comes to to random women telling them to abolish the bra because it makes them an ally of patriarchy.
I'm far from denying the significance of corset as a tool of opression, but still - wearing it now is a free choice. It is not advertised as something necessary and fashionable (but correct me if I'm wrong, as I'm a hermit living away from the mundane world). And again, in terms of what is a free choice and what is an uncouncious duty in terms of female looks, I found an opinion that in fact everything a woman does to her physical presence is a duty (ok, ok, I found it on tumblr. I know, tumblr's a dark place. But it was an article or something, actually legit-looking). Anyway, the article states, why do girls want to do make-up? Because society says that woman uses make-up. A girl wants to be a woman, be accepted, receive praise and attention. Even if she says she is doing it for herself, she actually willingly puts herself in a role prepared for her by the patriarchal society - being pretty and constantly hiding any imperfections, imagined or not.

I'm very touchy about words and the way someone says them - the tone and manner which you choose for either speaking or writing can change the whole meaning. Some ways of saying/writing things - in very arrogant, I-know-better-and-all-your-hypotetical-arguments-are-already-invalid-because-I-am-superior-to-you kind of way - make me go berserk. Excuse you, but I spend so much time ruminating about things and just hanging out inside of my head that I know all my motivations too well and no one is going to prove me otherwise. >D
I just like corsets, belts, waist clinchers - plain and simple. I kind of know their history. I do take it into consideration; it's all about aesthetics, not romanticizing the past or something. For real, past was pretty much terrible.

Necklace - Sadir Jewellery || Blouse - Thrifted || Belt - Thrifted || Ring - I am || Skirt - Thrifted || Shoes - Office