środa, 1 lutego 2017

Belladonna of sadness


Jeśli myślicie, że widzieliście w życiu naprawdę dziwne, przyćpane rzeczy - nie widzieliście Belladonna of Sadness. Na krótkiej prelekcji poprzedzającej seans tego dzieła prowadzący powiedział, że nawet jak na standardy japońskiej animacji, Belladonna jest dziwna. No i pytanie, czy można animacją nazwać coś, co składa się w dużej mierze z samych stopklatek. Estetyka jako taka jest zachwycająca - bardzo zły (ale piękny) trip człowieka zafascynowanego akwarelami, Twiggy i Freudem. Chociaż penisoszatan to już było nawet dla mnie zbyt wiele.
Wracając jeszcze do stylu tego filmu - jak to dobrze skwitowała moja znajoma, tak mógłby rysować Mackintosh gdyby nie musiał bawić się w tę całą wiktoriańską zawoaloną erotykę.

If you think you have seen some pretty fucked up stuff, you probably haven't seen Belladonna of Sadness. During the short talk before the screening it was said that even for Japanese standrads, this animation is weird. There's also a question if it can be called animation at all, as it's just a bunch of frozen frames coming one after another. But it is for sure aesthetically pleasing - as far as a bad (but beutiful) trip on acid, when you're kinda obsessed with watercolours, Twiggy and Freud, can be. But penis-shaped Satan was too much even for me.
As my friend has summed it up - the way this thing is drawn is disturbingly Mackintosh-y. He would draw like that, for sure, if he wasn't restrained by Victorians prudery and uber-subtle eroticism.
Skoro już przy Mackintoshu jesteśmy - razem z początkiem nowego semestru (trymestru?) musiałam sobie wybrać elective z historii architektury. To chyba można przetłumaczyć jako fakultet? Niestety, w dniu zapisów musiałam jechać do szpitala z samego rana, a jak wróciłam to lista uczestników na zajęcia które mnie najbardziej interesowały - muzea, galerie sztuki i inne "budynki kultury" - była już pełna i dopisać się nie można ponieważ nie, nie obchodzi nas że byłaś w szpitalu, więc zostawało mi albo planowanie urbanistyczne albo architektura szkocka w XX wieku. Wybrałam to ostatnie, mając nadzieję że będziemy mówić o czymś więcej niż Mackintosh, bo Szkocja chyba miała więcej architektów?? Którego w sumie lubię, ale bardziej jako projektanta wnętrz czy grafika niż architekta.
Cóż, pierwsze dwie godziny zajęć to był Mackintosh. Następnym razem - tylko godzina Mackintosha. Obecnie duch Mackintosha unosi się gdzieś w sali i co jakiś czas się ujawnia i sprawia, że wpadamy z powrotem w otchłań ruchów powiązanych z Arts&Crafts, bo jak się okazuje, nie dało się być szkockim architektem w XX wieku i nie nawiązywać do Mackintosha.
Są jeszcze takie kwiatki jak wielce postępowa Szkocja, gdzie architektce łaskawie pozwoliło się (i to przed wojną!) zaprojektować pawilon na wystawę międzynarodową. Kobiecy pawilon, oczywiście. Wiem, że tutaj kwestia jest bardziej skomplikowana i że to sukces jak na tamte czasy, ale powyższy opis jest mniej więcej taki sam jak przedstawiony przez naszą wykładowczynię. I cóż, mnie śmieszy.

As Mackintosh was mentioned - with the beginning of the secoind term I had to choose an history of architecture elective. Unfortunately, on enrollment day I had to go to the hospital early in the morning, and when I came back all the spaces for my favourite elective - museums, galleries and cultural buildings - were taken and no, even though it wasn't my fault I had to be at the hospital at the time, I couldn't get into this one. So I was left with choice between urban planning and Schottish architecture in 20th century. I decided to go with the latest, hoping we'll talk about something more than just Mackintosh, whom I really like, but more as an interior or graphic designer.
Well, first two-hours lecture - Mackintosh. Second time - only an hour of Mackintosh, some other bits here and there. Right now, ghost of Mackintosh is floating in the classroom, from time to time manifesting itself and getting us back to good ol' Arts&Crafts. Because it seems like you can't be a Scottish architect from 20th century without being inspired by/copying Mackintosh. Nope. It's a must.
But there are also such gems as Scottish government being so liberal and forward-thinking that they allowed a female architect design a pavillion for an international exhibition. A Ladies' Pavillion, that is. I know, that back in the days things weren't so simple and this was a huge achievement, but... The sentence above is more less the same as how our teacher presented the information to us. Somewhat funny.

Necklace - "CUD" esoteric shop || Ring - I am || Waistcoat - Thrift shop || Dress - Thrift shop || Skirt - Thrift shop || Boots - Vagabond

2 komentarze:

  1. Bogowie, jeszcze tego nie skomentowałam? D:
    Połączenie długiej zabudowanej kamizelki z długą prostą spódnicą i szerokimi rękawami - niby takie proste, a sama na to nie wpadłam >D Będę się inspirować 8D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja jeszcze na twój komentarz nie odpowiedziałam? D:
      Cóż, czasami lubię trzymać się mojej naturalnej figury i być kolumną >D
      Jestem ciekawa, jak będzie wyglądać twoja inspiracja c: Zapewne o niebo lepiej niż ja.

      Usuń