sobota, 15 kwietnia 2017

Leaving the coven


Nie da się ukryć, lubię wyglądać jak trup. Mimo iż natura nie obdarzyła mnie rudą czupryną, to dała mi typ skóry jaki zazwyczaj towarzyszy takim włosom - bladą i absolutnie nie nadającą się do opalania. Albo oparzenia słoneczne albo nic >D No właściwie to piegi czasami, jak mam szczęście. Ale nie jest tak, że ja słońca unikam i syczę na każdy promyczek który śmie mnie dotknąć, aż tak mrocznym dzieckiem ciemności nie jestem - po prostu nacieram się chorymi ilościami kremów z filtrem. A obecnie również spędzam większość czasu w miejscu gdzie bezchmurny, słoneczny dzień to luksus.
Skoro już o słońcu mowa... Wróciłam na przerwę wiosenną do domu. Miałam przygotowywać rzeczy na wystawę końcoworoczną, może nieco ogarnąć portfolio - ponieważ, niespodzianka, na obydwie rzeczy mamy niecałe dwa tygodnie (potem półtora miesiąca oczekiwania na wiadomość czy zdałam) i to się nie da - ale nie. Bo słońce. Bo ciepło. Więc co robiłam? Wspaniałe zdjęcia na blogaska w plenerze? Drafty tekstów które napiszę? Rysunki? Gdzie tam. Ordynarnie się opierdalałam. I wcale a wcale nie jest mi przykro, w kolejce mam jeszcze ze trzy posty do opublikowania >D Ale tak serio, nawet jakbym chciała coś napisać, średnio mogę - internet tutaj z roku na rok coraz gorszy (przykład - mail wysyłany przez pół godziny, polecam). Albo ja mam jakieś wygórowane wymagania, przychodząc ze zgniłego kapitalistycznego zachodu.
Chociaż w sumie z drugiej strony trochę mi żal tego obijania się - opublikowałabym wszystko co zalega to miałabym motywację. I porobiła sobie ładne zdjęcia póki mam dredloki. Znaczy, zdjęcia i tak będą, ale nie aż tak ładne.
I tak, zaplotłam sobie włosy w dredloki, znowu - tym razem akcja bardziej udana, bo poszłam do kogoś kto się zna i nie traktuje kaukaskiego włosa jak afro, ale to akurat wtedy była też moja wina że nie uczyniłam rozeznania. No i definitywnie moje obecne dredloki wyglądają zdecydowanie lepiej niż poprzednie - może i skręcane termicznie lepiej wychodzą na zdjęciach, ale mniej fajnie się je układa i po pierwszej instalacji niemal się rozpadają.
Skoro zaplatam po raz kolejny i tak mi się podoba, to czemu sobie nie zrobię od razu dredów? A temu, że boję się że mi się znudzą. Albo że jednak nie będzie mi się podobało. Mój wygląd zewnętrzny to jeden z mocniejszych, ale wciąż cieniutkich filarów mojej wątłej samooceny. Własną prezencję najłatwiej poprawić, ale też prosto zepsuć. Poza tym, ja definitywnie nie wyglądam dobrze w naprawdę krótkiej fryzurze, a ścięcie dredów to byłaby jedyna opcja, bo przy moim typie włosa po rozczesaniu nie zostałoby nic, albo bardzo mierne i brzydkie coś.
No i siedzi we mnie obawa - bardzo irracjonalna i głupia, patrząc na to jak się noszę i że raczej nie zamierzam tego zmieniać - że jak dla architekta to zbytnia ekstrawagancja. Ta kwestia, nie tylko obejmująca włosy, zaczyna mnie ogólnie nieco męczyć, zwłaszcza że po trzecim roku mam za zadanie znaleźć sobie coś na rok praktyk...

Well, yes, I take some kind of perverted pleasure from looking like a corpse. Even though red isn't my natural hair colour, Mother Nature gifted me with skin of a redhead - pale and not designated to sunbathing. Sunburns or nothing >D Sometimes freckles, if I'm lucky (and use some filter). But it's not like I'm a child of darkness, hissing when a sunbeam touches my cold skin - I come to appreciate the sun, while protecting myself at all cost with inhuman amount of sunscreen. Living in a place where sunny day is a luxury does that to you.
Speaking of sunny days... I went back home for the spring break, yayz. I was planning to do stuff for my end of the year exhibition, maybe a bit of portfolio - because, surprise, surprise!, I have less than two weeks to complete those two things at once (and then about a month and a half of waiting for my grades), but nope. Because of sun. Warmth. Nice weather. So, what one does in such delightful time? Write drafts for new posts? Takes outfit photos outside? Draw? Haha, nope again. One is just lazy, busy doing nothing, sleeping until midday and wandering aimlessly around the city. And I have no regrets, there are still three posts or so waiting in a queue >D But seriously, even if I wanted to publish something, it would be hard. Internet connection here is getting worse every year (an email taking half an hour to actually be send, for example). But maybe I hav too high expectations, coming from the rotten capitalist West.
On the other hand, I regret being lazy with writing, just a bit. If  not the queue of posts, I would have the motivation do make really nice photos of my outfits and *drumroll* my new dreadlocks! I mean, I'll take some photos eventually, but probably not as nice as they could be.
And yes, I braided dreadlocks into my hair again - this time more successfull, as it was done by someone who has more than a little bit of experience with Caucasian hair. But well, painfulness of the last time was my fault as well, I haven't done a good search for a dreadmaker :')
But my current set of dreadlocks is of better quality as well - my previous ones, "twisted" dreadlocks may look nice and smooth, but they are hard to style and get badly damaged just after one wear, so yeah, crocheted ones are the way to go.
So, it's my second time braiding dreadlocks in. For a bit, I wanted to go all the way with normal dreadlocks, but I'm afraid I'll get bored of them quickly. Or won't like them and they're kind of a permanent thing... Gosh, I'm so undecisive D: But my appearance is one of the pillars of my weak self esteem, the one easiest to improve as it is to completely destroy. Besides, I really don't look good in very short hair - and cutting my dreadlocks, if I ever get them, would by the only option with my thin hair, as combing them out would probably leave me with really damaged and fragile strands. And there is also this fear - kind of irrational, given how I'm dressing right now - that it would be too extravagant for an architect. Well, that also extends into my general appearance, anxiety getting more and more serious the closer I'm to my year in practice (after third year of studying)... Bu that may be a topic for another time.

Necklaces - Sadir Jewellery, Ebay || Bracelet - Antique shop || Rings - Six || Tunic - Thrift shop || Belt - Ebay || Skirt - From a friend || Boots - Vagabond

2 komentarze:

  1. Zdjęcia znowu za ciemne D:

    Bladość jest dobra, ja mam do wyboru bycie żółtą albo... bardziej żółtą >D Wiesz, tak piszesz, że wyglądałabyś źle z krótkimi włosami, ale zobacz - i tak zawsze nosisz je spięte do krótkiej fryzury >D Gdybyś się sobie nie podobała, nie nosiłabyś ich tak, prawda? >D
    Poza tym zaskoczył mnie ten tekst o dredach będących zbytnią ekstrawagancją dla architekta. Ja zawsze postrzegałam architektów jako studentów kierunku w gruncie rzeczy artystycznego, których od artystów różni jedynie to, że mają post factum tytuł inżyniera i bardziej ogarniają matmę. Czytaj: spodziewałabym się po nich pojebanego wyglądu. I w życiu bym nie pomyślała, że mają kontakt z klientem XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Architektura to najnormalniejszy (pod względem ubioru) wydział na tej uczelni,no ale to de facto szkoła artystyczna. Kilka razy mnie nawet pytano czy budynków nie pomyliłam, bo wyglądam na sztuki piękne XD
      I architekci niestety mają w cholerę kontaktu z klientem. Z kolei kwestia postrzegania architektury jako sztuki jest... Dyskusyjna. Przynajmniej pośród architektów.

      Ano noszę spięte, ale tak by nieco obramowały mi twarz. Myślałam raczej o tym że pixie cut by mi nie siadł.

      Usuń